Bo nie kredyt, a chęć szczera, zrobi z Janka milionera

Średni czynsz w sektorze prywatnym w Londynie to już ponad ?2,600 miesięcznie. One bedroom flat w nowym budownictwie, dajmy na to na Crystal Palace, to wydatek rzędu ?1150 miesięcznie. Jeżeli doliczyć do tego podatki i opłaty wychodzi na to, że w stolicy Wielkiej Brytanii pracuje się tylko po to, aby mieć gdzie mieszkać. Nic dziwnego więc, że ludzie imają się różnych sposobów aby zaoszczędzić na mieszkaniu – podnajmują  pokoje, wyprowadzają się na przedmieścia lub sprowadzają nieopodal miejsca pracy by w ten sposób wydawać mniej na dojazdy. Do kanonu polskiego kabaretu przeszedł już żart o tym, jak to w mieszkaniu pod Londynem zawaliło się piętrowe łóżko i choć pięciu rodaków wyszło z katastrofy bez szwanku, to dwunastu trzeba było jednak hospitalizować.

Dużo większą kreatywnością na tym polu wykazał się jednak krajan zamieszkujący Croydon, na potrzeby artykułu nazwijmy go panem Januszem – wszak imię to ostatnio bardzo popularne a łatka doń przyklejona idealnie odzwierciedla wiele cech charakteryzujących naszego bohatera.

Dokładnie nie wiadomo kiedy historia ma swój początek, ale zakończenie datuje się na pewien marcowy wieczór zeszłego roku, gdy mieszkańcy osiedla położonego przy Purley Way zostali ewakuowani z powodu awarii sieci gazociągu. Samochód osobowy uderzył z wielkim impetem w budynek lokalnej podstacji rozszczelniając zawory i doprowadzając do ogromnego wycieku. Straż pożarna działająca wspólnie z gazownikami, pomna zagrożenia, szybko zadecydowała o przeniesieniu rezydentów w bezpieczne miejsce. Gdy budynki były już puste i otoczone kordonem, inżynierowie rozpoczęli naprawę a strażacy przeszukiwanie bloków w poszukiwaniu gazu zalegającego w jego „kieszeniach”. I podczas inspekcji natknęli się na pana Janusza idącego do pracy – całą sytuacją bardzo zdziwionego, niemającego pojęcia o zagrożeniu.  Na pytanie skąd się tam wziął, bo wszystkie mieszkania zostały już sprawdzone, nie umiał w sposób logiczny odpowiedzieć, więc w pierwszej chwili został posądzony o próbę szabru w opustoszałych mieszkaniach. Sprawa wyjaśniła się gdy strażacy zauważyli, że pomieszczenia technicznego, na wychodzeniu z którego złapany został pan Janusz, nie ma na planie budynku. Rysunek zawierał jedynie przestronny korytarz, w rzeczywistości spocznik na półpiętrze klatki schodowej łączącej główne wejście i biuro portiera z parkingiem położonym na pierwszej kondygnacji był dużo mniejszy a na jednej ze ścian znajdowały się drzwi – niczym nie różniące się od innych w budynku – przyozdobione m.in. w plakietkę ostrzegającą o znajdujących się za nimi urządzeniach elektrycznych, taką samą, jak na innych podobnych pakamerach na całym osiedlu.

- To, co znaleźli w środku, wprawiło strażaków w delikatną konsternację – opowiedział nam jeden z portierów pracujących w tym czasie na osiedlu – Pokoik był malutki, ale bardzo sprytnie urządzony, mieszczący się na dwóch poziomach. Na górnym, do którego prowadziła drabina, leżał materac, na wieszakach wisiały ubrania. Na dolnym mieścił się fotel z biurkiem, elektryczna kuchenka, półki z książkami i szafa. Na ścianach wisiały nawet obrazki. Gdy pierwszy raz to zobaczyłem pomyślałem, że właśnie w takich boksach muszą żyć naukowcy w bazach na Antarktydzie, albo na stacji kosmicznej.

Ciasnota nie przeszkadzała panu Januszowi – wręcz przeciwnie, wszystko wskazywało na to, że czuł się tam bardzo komfortowo. Jak później tłumaczył bardzo dużo pracował, wolny czas spędzał „na zewnątrz” a pokoik służył mu tylko do spania. O higienę i najpilniejsze potrzeby fizjologiczne dbał w pracy.

1klatka schodowa po demontażu „skrytki”

Okazało się, że pan Janusz mieszkał w tym bloku już od ponad dwóch lat. Nie znamy całej jego historii, ale zanim przeniósł się na „swoje” wynajmował mieszkanie z jedną sypialnią na trzecim piętrze. Zniechęcony wysokim czynszem i trudnością w znalezieniu tańszego lokum, postanowił przeprowadzić mały remont, oczywiście bez porozumienia z landlordem, i za pomocą płyt kartonowo-gipsowych oddzielił aneks kuchenny od reszty salonu, co pozwoliło mu na nielegalne podnajęcie sypialni. Ośmielony kilkuset funtami ekstra odkładanymi co miesiąc, namyślił się by pójść o krok dalej i wynająć także drugą „sypialnię”, samemu przenosząc się do stworzonego przez siebie „flatu DIY” – jak odkryte przez strażaków mieszkanie o metrażu schowka na mopy nazwali administratorzy osiedla.

Na budowę pokoiku najlepiej nadawało się zaciszne i przestronne pomieszczenie na półpiętrze klatki schodowej. Było daleko od mieszkań, można się tam było dostać wprost z parkingu. Wszystkie potrzebne elementy zostały wcześniej przygotowane, deski i płyty docięte i przemalowane – wystarczyło znieść je pewnej nocy z zaparkowanej na pierwszym piętrze furgonetki, skręcić jak meble z Ikei i przenieść na nową ścianę światło i elektryczne gniazdko i jeszcze raz pomalować. Rano, gdy sprzątaczka (która i tak zaglądała na tę klatkę tylko raz w tygodniu) i portier rozpoczęli pracę, wszystko było już gotowe, nawet farba zdążyła wyschnąć. Jak się wydawało nikt nie zwrócił uwagi na zmiany, więc pan Janusz mógł przystąpić do wykańczania własnego M i ostatecznej przeprowadzki.

Po odkryciu sprawy nielegalny lokator został, co zrozumiałe eksmitowany, administracja budynku wspaniałomyślnie zdecydowała o nie podejmowaniu żadnych kroków prawnych. Skrytka służyła przez kilka tygodni ekipie remontowej za magazynek farb i innych materiałów, ale ostatecznie została rozebrana. Co się stało z panem Januszem i jakie były jego kolejne pomysły, niestety nie wiemy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


1 − jeden =

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>